KSRG OSP Przygłów

strażacka pasja strażackie życie

Z obozu orląt Związku Strzel. w Przygłowie

Tekst oryginalny pochodzi z wydania czasopisma STRZELEC z 4 września 1938 roku opisującego obóz zorganizowany w Przygłowie dla 115 chłopców z miasta i powiatu.

Zarząd i Komenda Powiatu Związku Strzeleckiego w Piotrkowie zorganizowała 3-tygodniowy obóz orlęcy w Przygłowie od 1 do 20 lipca b. r. (1938r. – dodał red.) Chłopców było 115 z miasta i powiatu. Byli tacy, dla których obóz nie był nowo­ścią i ci od pierwszego dnia czuli się na nim doskonale, lecz byli i tacy, dla któ­rych wciągnięcie się w rygor i dyscypli­nę obozu było rzeczą bardzo trudną, lecz i ci bardzo szybko się z tym oswoili.

6.30 pobudka, modlitwa, gimnastyka, mycie się, sprzątanie, potem śniadanie składające się z pajdy chleba z masłem i kawy żołnierskiej spożywano z wielkim apetytem, po śniadaniu raport hufcami, wciągnięcie flagi na maszt i zajęcia, przed obiadem godzina plażowania, po obiedzie godzina ciszy i znów zajęcia aż do kola­cji, potem ognisko, modlitwa przy masz­ cie opuszczenie flagi i czas na spoczynek, by wstać świeżym i wypoczętym i znów od 6.30 rozpoczynać swój dzień pracowity. A pracy na obozie było wiele, lecz orlacy pracowali z chęcią na zajęciach i z za­jęć wracali ze śpiewem, nigdy nie dali poznać po sobie przemęczenia, chyba ten sen kamienny ich zdradzał.

Lecz kadra bywa czasem bardzo niewyrozumiała dla swych wychowanków, pędzi cały dzień do pracy, a w nocy nie daje wytchnienia. I tak pewnej pochmurnej nocy odezwał się gwizdek jeden… drugi… orlęta przebudzone przecierają oczy, jak błyskawica przeleciała myśl – to alarm! Cicho składnie ubierają się, rolują koce. Każdy myśli — „muszę być pierwszy, bo tu nie chodzi wyłącznie o mnie, lecz o reputację całego hufca… Nocne ćwiczenia połączone z grami polowymi o ileż to wrażeń, ileż wspomnień pozostawiła ta noc po sobie. Ktoś zapomniał spodni, mimo że zdawało mu się iż jest kompletnie ubrany, ktoś przyszedł w jednym bucie, a ktoś w lesie twierdził uparcie, że coś zostawił w obozie. Serdeczni koledzy radzili mu, by wrócił i zabrał – pyta się: „a wdecie co?” — „no bezwzględnie, głowa twoja została na sali…”

Najprzyjemnieszym jednak momentem i najbardziej uroczystym były ogniska. Ten stos płonący, to symbol jedności i łączności, a po rosie płynące słowa: „Płonie ognisko…” Te gawędy serdeczne o Jurku Bitschanie, o tym młodziutkim bohaterze patronie oląt pułkowniku Lisie – Kuli przeplatane śpiewami, monologami, inscenizacjami. Na ogniska zbierali się nie tylko orlacy, lecz i całe gromady ludności z poblizkich wiosek, starzy i młodzi, by posłuchać i pośpiewać razem z nimi.

Lecz wszystko ma swój koniec zarówno dobre, jak złe, z tą jedynie różnicą, że rzeczy dobre wspomina się długo i serdecznie, a od złych ucieka się jak od zmory gnębiącej. Nadszedł dzień odjazdu. Przykro było się rozjeżdżać, nawet niebo płakało żegnając was orlacy, a my? Wzruszenie dławiło słowa.

Na zakończenie odbyło się przerzeczenie orlackie, które odebrał ob. Kaczmarski — Okręgowy Referent Wych. Ob., oraz wręczenie świadectw. A kiedy po raz ostatni opuszczano flagę niejednemu błysnęły łzy w oczach choć bardzo po męsku walczył, by tego nie okazać. Żegnaliście się życząc rychłego spotkania — o tak spotkamy się w roku przyszłym, by wspólnie przywitać nasze ukochane góry, by znów razem przeżywać dni radości i troski. A w Przygłowie zostaje po Was piosenka, którą wszyscy śpiewają, znacie ją, po tej piosence zdaleka było Was poznać… „A kto chce być młody i wyglądać ładnie Niech się zapisuje do orlackiej kadry…”

St. Leśkiewiczówna